Jeszcze jedna impreza w LA: Wewnątrz Kanye Wests Jezus jest królem Doświadczenie na forum

Kanye West na Forum w Los Angeles

Forum w Los Angeles jest oświetlone fluorescencyjnym indygo. Na górze areny biegną ostre białe litery, głośno reklamujące, że Jezus jest królem.



Nie wygląda na to, żeby wydarzenie zarezerwowane na środową noc w Inglewood było rapowym show. Zamiast tego wygląda bardziej jak regularne spotkanie megakościoła, zgromadzenie stada, aby usłyszeć słowo Kanye Westa.

W pewnym sensie występy Kanye'a zawsze były quasi-religijnymi doświadczeniami: bycie akolitą Yeezy zawsze wymagało przekonania, że ​​wojownicza pewność siebie w estetyczną wrażliwość i braggadocio rapy były dowodem nie tylko muzycznego talentu, ale i mistyki popowej boskości. Dzisiejszego wieczoru Kanye wkracza w nową erę, w której oblężona gwiazda albo wspaniale się zdarzyła, albo cynicznie wezwała do odkupienia. Być może nigdy się nie dowiemy, czy jego zwrot ku zbawieniu Chrystusa jest wybiegiem o bilety do raju, czy też prawdziwym duchowym objawieniem.

To, co wiemy, jest w Jezus jest królem Wydarzenie związane z wydaniem albumu, istnieje świecki wrzask o bilety na listę gości Will Call. Do każdego zeskanowanego biletu wsuwany jest telefon do magnetycznie uszczelnionej neoprenowej skarpety. A ustalenie, kto dokładnie jest przeciętnym posiadaczem biletu tej nocy, jest mniej więcej tak interesujące, jak próba zlokalizowania przeciętnego właściciela zegarka Apple Watch. To jest megakościelny tryb funkcjonowania rapu i nie ma ładu i składu, dla którego ta grupa ludzi przyjechała do służby. Gdy zajmuję wyznaczone miejsce, zauważam tłum. Są nastolatki, których rodzice zapewnili im miejsca dla VIP-ów. Są profesjonaliści z branży kulturalnej, którzy nie potrafili przekonać przyjaciela, żeby się dołączył. Istnieją stabilne i zadowolone pary, które są zaintrygowane okiem Kanyesa dla spektakularności.

#jezusystyka pic.twitter.com/CfO96Zp3Ri

— Justin Staple (@justinstaple) 24 października 2019 r.

Energia pośród dziesięciu czy dwunastu tysięcy ludzi zgromadzonych na sali to mieszanka nerwowości, podekscytowania i sceptycyzmu. Kiedy Kanye podchodzi do mikrofonu, w niebieskiej czapce kulowej, oświetlonej światłem sceny kilkanaście rzędów po mojej lewej, nie ma kazania. To jest bardziej zrelaksowany i wesoły Kanye - kilka zakłopotanych uśmiechów i kilkadziesiąt łamanych zdań promujących nocne świętowanie tłumowi wciąż na wpół rozciągniętemu przed drzwiami. Potem jest przepustka mikrofonowa do Kim. Z powodu braku telefonów, które mogłyby uchwycić jej obecność, tłum włamuje się do Kim! Kim! Kim! śpiewaj, a potem Courtney! Courtney! Courtney! a energia stadionów jest wreszcie ustawiona poprawnie.

W piętnastominutowej przerwie przed rozpoczęciem filmu Kanyesa rozmawiam z kilkoma osobami siedzącymi wokół mnie. Wyróżniają się dwie grupy ludzi. Kendra, Kim, Erica i Tiffany to wciągająca grupa dwudziestoparolatków, które mówią mi, że są tutaj dla kultury i że przyjechały specjalnie po to, by sprawdzić, czy z Kanye wszystko w porządku. Dają mi wrażenie Kanye, mężczyzny: zakłopotanego i otoczonego tak-menami. Rozmawiam również z dwoma nastolatkami: jednym o imieniu Ryan i drugim o imieniu Gage, którzy chodzili do tego samego kościoła co Kanye, prowadzonego przez pastora Adama Tysona. Gage twierdzi, że kiedyś trzymał telefon Kanyesa i obaj twierdzą, że Kanye był wyluzowany. Kiedy pytam ich, czy głosowaliby na Trumpa, gdyby mieli 18 lat, oboje entuzjastycznie go popierają.

Pieśni dla Kanye. (przez @SimonHuck ) pic.twitter.com/fj0qh4dMyi

- TeamKanyeDaily (@TeamKanyeDaily) 24 października 2019 r.

ten Jezus jest królem film jest odtwarzany na projektorze faux-IMAX. Film ma formę teledysku gospel, składającego się z pięciu utworów. Pięć lat temu każdy miałby kilkanaście powodów, dla których było to niewątpliwie dzieło geniuszu. Nie sądzę, że obejrzę go jeszcze raz, ale tej nocy spełnia swoje zadanie: surrealistyczny film, w którym uchwycone są pieśni pochwalne, zarówno tragiczne, jak i piękne, nadające ton albumowi o podobnych ambicjach.

Gdy film się kończy, a napisy końcowe stają się niebieskie, sekcja Kanyesa, w której Ye siedział na dworze przez ponad godzinę, zaczyna powoli przesuwać się w dół wąskimi schodami w kierunku świateł scenicznych. Kiedy ekran filmu zaczyna wyświetlać okładkę albumu, tłum wybucha niecierpliwością. Kiedy najnowszy fragment albumu na Instagramie rozpoczyna słuchanie części imprezy, Ye i jego zespół biegną do swojego tronu i rozpoczynają elektryzującą, trzydziestominutową imprezę główną.



Obecna iteracja albumów naturalnie wypływa z filmu, który ją poprzedzał. Jest prawie w całości poświęcony zrozumieniu chrześcijaństwa przez Kanyesa i często czerpie z uwielbienia, ewangelii i muzyki chóralnej, aby połączyć różne dźwięki z jego głębokiego katalogu, jednocześnie odwracając ich oryginalne znaczenia. Pierwsze dwie piosenki zostały dobrze przyjęte z przodu iz dużym zainteresowaniem reszty tłumu. Kiedy nożowa klawiatura i ciosowy hak Follow God zmieniają nowojorski hardcore w kościelną melodię, cały tłum jest zainwestowany.

Te nazywają się zamknięte w niedzielę… tak jak @ChickfilA - @Kanye West #JezusJestKrólem pic.twitter.com/sF6N3j4Frl

- Incognito (@getPEYdaTON) 24 października 2019 r.

Album Kanye'a nie byłby albumem Kanye bez Yeezy'ego, który zamieni tanią puentę w hymn, a dzieje się to w Closed On Sundays (Chic-Fil-A). Inna piosenka, On God, zarabia na podobnej sztuczce do Follow God, z nowatorskim przerzuceniem nostalgicznych tropów rapowych w narcystyczną muzykę pochwalną. Podczas gdy pierwsza połowa rekordu to czerwone mięso, tak jak pierwsze trzy rekordy zawdzięczam Kanyesowi, tak jak Jezusowi, to druga jest bardziej awangardowa, dzieląc różnicę między Jezus oraz Życie Pabla , nawet dołączając Kenny G i Clipse do ostatniego utworu, Use This Gospel.

Kanye odtwarza łącznie jedenaście utworów i nie odtwarza New Body ani żadnego utworu z funkcją Nicki Minaj. Z jedenastu zagranych piosenek pięć podoba mi się tak bardzo, jak każda piosenka Kanye, którą słyszałem. Przez noc Kanye ponownie zasiada za kierownicą, kierując swoje stado, by tańczyło, krzyczało i ponownie chwaliło Yeezusa. Przez przynajmniej krótką chwilę Inglewood przypomina wiernym, na jakie wyżyny może jeszcze wznieść się Kanye West, kiedy nie pozwala, by szaleństwo zastąpiło jego geniusz.

Czytaj Obok

Trwały wpływ YGs My Krazy Life